Dlaczego niebezpieczny ?
to można sprawdzić po upieczeniu , lub przeczytać
pod koniec tego posta ;-)
Dzisiaj konkretny chleb , z konkretnymi ilościami składników . Do tego powiem jak uniknąć kłopotów z wyciąganiem chleba z foremki.
Chleb robiony trochę " na pałę " , bo najpierw rzuciłem się na robotę, a potem zacząłem spradzać co mam w domu , a co znalazłem to zobaczycie niżej.
Składniki :
- mąka żytnia 200 g
- mąka pszenna 1 kg typ 650 ( tylko taką znalazłem )
- 1 litr ciepłej wody.
- otręby orkiszowe 100 g
- ziarna słonecznika 200 g
- siemię lniane 100 g
- drożdże 1/4 kostki czyli jakieś 2,5 dag ( tyle znalazłem - myślałem , że będzie mało , ale starczyło)
- łyżka stołowa soli
- łyżka cukru ( nie wiem po co, ale dałem, chyba chciałem te drożdże pokarmić , bo wydawało mi się że to za mało, następnym razem dodam miodu, bo czytałem w innych przepisach ,że dodają)
- kilka łyżek oleju , tak na prawdę to chlusnąłem bez mierzenia.
Na początek przygotowałem sobie 1 litr ciepłej wody w mikserze , wrzuciłem drożdże i cukier , zmiksowałem - nie chciało mi się paćkać rękami , chociaż za chwilę byłem cały upaćkany w cieście.
Do dużej miski wsypałem odważone składniki , wymieszałem je wstępnie na sucho, a potem zacząłem stopniowo wlewać wodę z drożdżami i ręką wyrabiać ciasto. Zadałem sobie trochę trudu i wyrabiałem dość długo, bo widziałem jak ciasto się zmienia w miarę wyrabiania, jak zmienia się jego konsystencja.I powstało to:
Miskę z ciastem odstawiłem w ciepłe miejsce do wyrośnięcia ,
i przykryłem ręcznikiem.
Ciasto wyrastało około godziny :
W międzyczasie przygotowałem foremki do pieczenia . Wcześniej smarowałem je olejem , lub masłem i oprószałem mąką , ale wczoraj przeglądałem stronkę kotlet.tv .
Tam znalazłem poradę jak wykładać foremki keksówki papierem do pieczenia, a że wcześniej widziałem nieraz jakie cuda wyczynia moja żona próbując wydobyć chleb z foremki , postanowiłem ów sposób wypróbować , że tak powiem natychmiast. A papieru do pieczenia
ci u mnie dostatek.
Jak na pierwszy raz wyszło znośnie , za to za sam pomysł ... mógłbym sam siebie ucałować ( no niby nic genialnego nie wymysliłem , ale ulga i łatwość wyjmowania chleba z foremki - bezcenne !!! )
Po wyrośnięciu ciasta wyrobiłem je ponownie , żeby ciasto odgazować
i dosypałem jeszcze ze 100 g mąki pszennej , w sumie nie wiem po jaką chol......ę , bo stało się bardzo klejące do rąk i trudno je było włożyć do foremek wyłożonych papierem - małe dotknięcie papieru i już ciasto było przyklejone do papieru - to był najtrudniejszy moment - ale dałem
radę ,
co widać na załączonym obrazku ;-)
Foremki starałem się wypełnić ciastem do połowy i odstawiłem do wyrośnięcia na około pół
godziny.Gdy chlebki wyrosły posypałem jeszcze słonecznikiem i siemieniem lnianym , na koniec pomalowałem chlebki roztrzepanym jajkiem.
godziny.Gdy chlebki wyrosły posypałem jeszcze słonecznikiem i siemieniem lnianym , na koniec pomalowałem chlebki roztrzepanym jajkiem.
Piekarnik nagrzałem do temp. 250 stopni z termoobiegiem , chlebki ustawiłem na najniższym poziomie w piekarniku. Jak były wyżej to spód nie zawsze był dobrze wypieczony.
W tej temperaturze piekłem 10 minut , potem zmniejszyłem temp. do
180 stopni , a grzanie zmieniłem z termoobiegu na 2 grzałki (górną i dolną ) i piekłem tak ok 40 minut.
Chlebki wyszły , gdzie tam wyszły - wypadły z foremek SAME , bez
stresu, bez wysiłku, bez uszkodzeń ( co jak czytałem niektórzy mają na porządku dziennym )
A oto skromny efekt moich nieskromnych wysiłków.
Jestem zadowolony. Rodzinka też.
Nazywam go " niebezpieczny chleb"
Dlaczego ?
Bo ciężko skontrolować ilość zjedzonego chleba , w pewnym momencie patrzysz , a zjadłeś pół bochenka i wcale nie masz ochoty poprzestać na tej połówce. NIEBEZPIECZNIE DOBRY !!
SMACZNEGO !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz