O mnie

Moje zdjęcie
kuchnia i fotografia razem ? Zostawić czy rozdzielić ?

poniedziałek, 5 marca 2012

Wincenty lekko siadnięty. Wesoła historia pysznego chleba.

W czwartek zabrakło chleba. Bardzo niedobrze, nijak mi to nie pasowało. Bo szykuję zakwas od poniedziałku na sobotnie pieczenie, a tu w połowie tygodnia trzeba coś upiec, zwykle piekę 3 szt, więc chleba starczy do niedzieli, a w sobotę chciałem zakwasowca upiec, hm. za dużo tego będzie.

No ale co za problem zmniejszyć ilość mąki i innego tałatajstwa. No sprawa niby prosta, ale po drodze wiadomo , ciągnie coś ulepszyć , dodać, ująć.

No i zrobiłem tak: ( przepis na 2 chlebki )
600 g mąka pszenna
100 g mąka żytnia
100 g mąki żytniej z "pełnego przemiału"
100 g otrąb pszennych ( bez błonnika się nie obejdzie )
50  g  siemienia lnianego.
20 g drożdży
płaska łyżka soli
płaska łyżka cukru
2-3 łyżki oleju.
jajko do pomalowania chlebów.

A teraz coś czego nie lubię - przechodzenie na inny system miar i wag.( normalnie rozwalają mnie przepisy typu 1 i 4/5 szklanki , czy 1 i 1/3 łyżeczki , albo nawet 3,5 grama - kto ma taką wagę dokładną w kuchni ?  - a teraz sam popełniłem GARŚCIARSTWO - ale to dlatego , że ilość nasion w chlebie - to według mnie sprawa indywidualna, ktoś lubi więcej , ktoś mniej, a  ktoś wogóle nie lubi )
  • garść nasion słonecznika ( mam duże dłonie , hahaha . kobiety po 2 garście sypcie :) ) - to jest właśnie głupie - miara bez miary , każda garść inna , każda szklanka inna - a kto ma dzisiaj jeszcze szklanki ? ( proszę nie obrażajcie się, wiem ,że wiele z z Was podaje właśnie tak ilości- ja tego nie lubię po prostu )
  • garść nasion  dyni
Podobne przestępstwo popełniłem z wodą . Ostatnio chleb mi lekko "przysiadł" po włożeniu do pieca, a wyrok sądu ( wcale nie najwyższego. Z 1,60m  ma moja żona ) brzmiał - za dużo wody dajesz ! 
 No i zastosowałem nową ( acz chyba najstarszą miarę ludzkości ) NA OKO. Chciałem uzyskać bardziej "suche" ciasto, ale w trakcie stopniowego dodawania wody ciągle mi się wydawało jakieś za ciężkie, tak że w końcu doprowadziłem do konsystencji jaką zwykle uzyskuję przy użyciu 1,20 kg mąki i wlaniu jednego litra wody.Tak , że ostatecznie było to jakieś 0,7 litra - do 0,8 l. 

Ale precyzyjny przepis nie ma co. Ale zabawa przednia.

No to do roboty , bo zanudzam chyba strasznie.
  1. Zmielić siemię lniane , zalać wrzątkiem, odstawić do wystygnięcia.
  2. Rozrobić drożdże w pół szklanki letniej wody, dodać łyżkę mąki, łyżkę cukru , zamieszać, odstawić.
  3. Resztę składników wsypać do miski, wymieszać na sucho .
  4. Jeśli drożdże zaczynają "wychodzić ze szklanki wlewamy je mąki, dodajemy siemię lniane , wleamy wodę i wyrabiamy ciasto parę minut. Odstwaić do wyrośnięcia=podwojenia objętości. Ponieważ nie było za ciepło w domu wstawiłem ciasto do piekarnika i włączałem go co jakiś czas na minimalne grzanie, do tego rozlałem w piekarniku trochę wody , więc miałem prawie profesjonalną GAROWNIĘ. Chleb wyrastał 1h 20 min.(zwykle uwijał się w godzinkę).
  5. Przygotowujemy foremki - wykładamy je papierem do pieczenia - wtedy chleb sam wypadnie z foremki i nie trzeba będzie wzywać ślusarza, straży pożarnej lub innego ciężkiego sprzętu.
  6. Wyrośnięte ciasto odgazowujemy=wyrabiamy chwilkę , i przechodzimy do nieprzyjemnego etapu wkładania klejącego ciasta do foremek wyłożonych papierem.
  7. Dzielimy ciasto na 2 części (trudno podzielić klejące ciasto) , pomagam sobie kopystką ( to taka dziwna nazwa narzędzia do mieszania w Thermomix'sie ) można łyżką, nożem.
  8. Ciasto w formkach rozkładam=formuję za pomocą w/w kopystki ( już i tak jest ufifrana w cieście ) umoczonej w oleju - skutecznie trzyma to z daleka klejące się ciasto ;).
  9. Gotowe uformowane chlebki pozostawiam do wyrośnięcia , znowu zeszło coś dłużej : 45 min.
  10. Wyrośnięte chleby ......, NO i tu chyba był błąd ! posypałem słonecznikiem i zacząłem dopiero teraz malować roztrzepanym jajkiem i o ZGROZO zaczęły mi lekko siadać PANIKA !! NIEEEEEE. UFFF. zatrzymało się siadanie, myślałem że se siedną na całego.( tutaj nastąpiła mała  zje......ka od żony( nieważne ) ) w każdym razie włożyłem takie  LEKKO SIADNIĘTE WINCENCIAKI do nagrzanego do 250 stopni pieca, piekłem 10 minut, po czym zmniejszyłem do 190 i piekłem  godzinę.
  11. Ponieważ miałem dzień cudów , więc wyjąłem chleby 10 minut przed końcem pieczenia z foremek i dokończyłem pieczenie  bez foremek.
          No i  wyszła rewelacja !! NO rewelacja !! No miód malina , mucha nie siada , komar nie kąsi.
          SIADNIĘTY WINCENTY SIĘ OBRONIŁ. I ta skórka chrupiąca aż, miło.

          Ale co to ? Wszyscy poszli spać ? NO , dobra pochwały zbiorę dopiero jutro :-(. Smacznego !!


4 komentarze:

urtica1 pisze...

A wcale nie widać że Wincenty usiadł :) Piękne dziurki ma, takie regularne. Super chlebek, może niedługo spróbuję to napiszę jak smakował.

badmin65 pisze...

dlatego piszę " lekko siadnięty" ;-)

evita0007 pisze...

Wincenty wygladasz cudownie :)

badmin65 pisze...

dzięki. :)